Bezpieczeństwo dużych imprez masowych – rozmowa z dr n. med. Elżbietą Lipską

Bezpieczeństwo dużych imprez masowych – rozmowa z dr n. med. Elżbietą Lipską

„Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć” to staropolskie przysłowie, które przychodzi mi na myśl, gdy przygotowuję się do rozmowy z dr n. med. Elżbietą Lipską, którą znam niemal od początku mojego zawodowego życia. Wszystko zaczęło się wiele wiosen temu, gdy wówczas doktor, a obecnie profesor Robert Gałązkowski polecił mi Elę, doświadczonego lekarza ze specjalizacją z zakresu medycyny ratunkowej, jako ekspertkę w dziedzinie działań humanitarnych, medycyny ratunkowej i medycyny katastrof. Przez kolejne lata miałem niewątpliwy zaszczyt kilkakrotnie współpracować z panią doktor oraz z boku przyglądać się jej działaniom, gdy pełniła obowiązki szefowej SOR-u szpitala przy Wołoskiej, koordynatorki krajowej ds. opieki medycznej podczas Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej UEFA EURO 2012. Podziwiałem jej zaangażowanie w budowanie ratownictwa medycznego, poprawę porządku prawnego w tym zakresie, jej współdziałanie z WHO, FIFA, UEFA czy wspieranie wiedzą ekspercką Państwowej Straży Pożarnej, dla której w tamtym czasie zawsze znajdowała czas. Teraz spotykamy się ponownie, by porozmawiać o bezpieczeństwie imprez masowych. Serdecznie zapraszam do lektury!

Krzysztof Jakucy: Elu, jest mi niezmiernie miło, że znalazłaś czas, by spotkać się ze mną i podzielić swoim imponującym doświadczeniem w zakresie dbania o bezpieczeństwo dużych imprez masowych. Jak Twoja droga zawodowa związana z ratownictwem doprowadziła Cię do tak poważnego wyzwania, jakim niewątpliwie było powierzenie Ci odpowiedzialności za bezpieczeństwo setek tysięcy fanów piłki nożnej, którzy odwiedzili nasz kraj podczas UEFA EURO 2012?

Elżbieta Lipska: Swoją karierę w ratownictwie rozpoczęłam od Polskiej Misji Medycznej, z którą byłam związana od początku jej istnienia, czyli od 1999 roku. Trwała wtedy wojna w Kosowie, a my pojechaliśmy do Albanii, do obozu dla uchodźców, by nieść pomoc na miejscu. To była pierwsza z wielu misji zagranicznych, w których przez wiele lat swojej działalności uczestniczyła Polska Misja Medyczna. Wojny, katastrofy humanitarne i naturalne, pomoc strukturalna w krajach, gdzie była taka potrzeba – wszędzie tam byli lekarze i personel medyczny PMM. W kolejnych latach kierowałam SOR-em w szpitalu MSWiA przy Wołoskiej, później przygotowywałam Polskę i Ukrainę do UEFA EURO 2012, pracując w PL.2012, która obecnie zarządza Stadionem Narodowym jako spółka PL.2012+. W związku z budową dużych obiektów sportowych – w tym największego z nich Stadionu Narodowego o pojemności 58 tys. miejsc – musieliśmy się nauczyć, jak wygląda zabezpieczenie medyczne takich imprez. Pomagali nam w tym eksperci UEFA, a naszym wzorem był przede wszystkim stadion Arsenalu w Londynie, czyli Emirates Stadium. Warto wspomnieć, że w przeciwieństwie do Polski, od tamtego czasu koordynator medyczny, pani doktor Fiona Sanders, jest tam niezmienny. Po zakończeniu UEFA EURO 2012 przez pewien czas pracowałam jeszcze na rzeczonym Stadionie Narodowym, następnie wróciłam do aktywnej medycyny i zajęłam się endokrynologią i diabetologią dziecięcą. Obecnie jestem czynnym zawodowo lekarzem, pracuję w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie.

Musisz wiedzieć, że tworząc stowarzyszenie ratownicze S12 w Warszawie, wzorowałem się na tym, co robiłaś w Polskiej Misji Medycznej.

Dziękuję, miło to słyszeć.

Co Twoim zdaniem wyróżnia planowanie i organizację tak dużych imprez masowych, jak wspomniane UEFA EURO 2012?

Przede wszystkim prestiż tych imprez. Mistrzostwa organizowane przez FIFA albo UEFA są imprezami o bardzo wysokim prestiżu, dlatego budzą duże zainteresowanie mediów i społeczności międzynarodowej, a co za tym idzie niosą ryzyka. Po drugie jest to impreza, która odbywa się przez wiele dni, w wielu miejscach, na którą przyjeżdża wiele dziesiątek tysięcy ludzi. W związku z tym, przy takiej imprezie liczba podmiotów do skoordynowania jest po prostu gigantyczna. Przy UEFA EURO 2012 dodatkowym wyzwaniem było to, że współorganizowały je dwa państwa – Ukraina i Polska. Państwa różne, a mimo to standard przygotowania musiał być na tyle zbliżony, żeby dla uczestników, czyli zawodników, drużyn i kibiców, te różnice nie były widoczne i ewidentne. Wszystkie cztery polskie stadiony, na których odbywało się UEFA EURO 2012, były nowymi obiektami, dlatego przed mistrzostwami odbyło się tam kilka imprez, tzw. test-eventów, które pozwoliły nam poznać te miejsca. Obiekty, które działają wcześniej, wymagają tylko i wyłącznie dostosowania, ponieważ istnieje pamięć i wiedza o tym, jak funkcjonują. Tutaj wszystko wymagało przygotowania od początku, a mistrzostwa zweryfikowały, czy zrobiliśmy to dobrze. Dlatego kluczowe było eksperckie wsparcie Polski i Ukrainy na etapie przygotowań do turnieju. Obiekty były nowe, zespół był nowy, zgranie zespołu też było świeże, a więc to było wyzwanie.

Myślę, że powinnaś mieć ogromną satysfakcję z tego, czego udało Wam się dokonać. Mówię to jako zaangażowany w wydarzenie uczestnik i obserwator ze strony Centrum Zarządzania Kryzysowego m.st. Warszawy, który od początku do końca przyglądał się Waszej pracy. Chapeau bas!

No tak, ale to też wynikało z tego, że mieliśmy czas, bo przygotowania trwały kilka lat. Warto zwrócić uwagę, że Komitet Medyczny UEFA EURO 2012 działał w Polsce praktycznie od samego początku, czyli od 2007 roku, kiedy ogłoszono, że wspólnie z Ukrainą zorganizujemy ten turniej. To był naprawdę solidnie przepracowany czas i bardzo konkretna praca. Na końcu wszyscy, cały zespół we wszystkich miastach-gospodarzach – Warszawie, Gdańsku, Poznaniu i Wrocławiu – działaliśmy razem, dobrze znając zasady naszej współpracy.

Elu, jak skutecznie liczyć siły i środki ratownicze do zabezpieczania takich imprez?

Zgodnie z obowiązującym do dziś rozporządzeniem Ministra Zdrowia, dotyczącym zabezpieczania medycznego imprez masowych, które weszło w życie przed UEFA EURO 2012 i zostało przygotowane na bazie doświadczeń międzynarodowych. Są w nim policzone siły i środki odpowiadające wielkości obiektu i jego specyfice. Wiadomo, że na obiektach złożonych, wielopoziomowych liczy się przede wszystkim czas dotarcia, a tu jest to trudniejsze. Na przykład na otwartej przestrzeni, gdzie kluczowe jest właściwe wyznaczenie dróg dojazdowych dla zespołu ratownictwa medycznego, ten czas będzie krótszy. Dlatego takie obiekty jak stadiony, powinny posiadać – i przynajmniej według mojej wiedzy posiadają – swoje plany zabezpieczania medycznego. Odmienne na mecz, odmienne na koncert, różne w zależności od rodzaju imprezy, ale mimo wszystko w jakiś sposób powtarzalne. Optymalnie jest, gdy stały jest też zespół, bo tak jak wspominałam, to doświadczenie, tzw. pamięć instytucjonalna, jest bezcenne.

Skoro jesteśmy już przy doświadczeniu, koordynowałaś działania w różnych miastach, pracowałaś z różnymi ludźmi, szefowałaś wielu koordynatorom. Jakie kompetencje i predyspozycje powinien posiadać koordynator medyczny tak dużej imprezy?

Umiejętność podejmowania decyzji, słuchania innych, przyjacielskie nastawienie do świata. Dobrze też, jeżeli taki koordynator ma ściśle określone kompetencje, zadania i zakres odpowiedzialności, bo ułatwia to podejmowanie trudnych decyzji. Jeżeli ta odpowiedzialność jest rozmyta, trudne decyzje podejmuje się z większą ostrożnością. Pomaga też umiejętność podejmowania decyzji bez wchodzenia w konflikt z innymi, a czasami emocje są duże. Warto zrobić dwa kroki wstecz, spojrzeć z boku, czasami odpuścić. W warunkach polskich bardzo ważną sprawą jest pełne przepracowanie fazy przygotowania, bez pozostawiania imprezy masowej – zwłaszcza dużej – losowi pod tytułem „przyjedziemy i zobaczmy jak będzie”. Wcześniej czy później takie podejście gwarantuje kłopoty. Natomiast uczciwie przepracowany okres przygotowań daje spokój wewnętrzny podczas trwania imprezy. Przynajmniej tak wynika z mojego doświadczenia.

Jak zbudować wzorcową współpracę z podmiotami medycznymi, które są Ci podległe? Mam tu na myśli lekarzy, ratowników, pielęgniarzy, ratowników KPP i wolontariuszy.

Zwykle są dwa filary. Jeden to zespół medyczny – zwykle zewnętrzna firma, która jest dostarczycielem świadczeń. Drugi to pion bezpieczeństwa, który jest zdecydowanie bardziej liczny, bo na stadionie pracuje więcej stewardów i wolontariuszy niż członków zespołu medycznego. Dobrze też, jeżeli plany zabezpieczania dla jednego i drugiego pionu są kompatybilne, wzajemnie się widzą, rozumieją, a sami uczestnicy zabezpieczania je znają i wiedzą, jak reagować. Niezwykle ważne jest to, że niezależnie jak wiele podmiotów współpracuje w takim planie, ludzie powinni czuć, że są zespołem, że wiele od nich zależy i to również oni są gospodarzami wydarzenia i obiektu. Trochę jak w domu – gdy przyjmujesz gości, zależy ci, żeby wszystko było jak najlepiej przygotowane. Uczestnicy imprezy masowej to tacy goście, tylko bardziej liczni, no i dom większy. Ważna jest też współpraca z podmiotami zewnętrznymi, ponieważ imprezy masowe nie dzieją się w próżni. Odbywają się na przykład w miastach, gdzie istnieje system Państwowe Ratownictwo Medyczne, oddziały ratunkowe czy centra urazowe.

O to również chciałem zapytać, o katalog dobrych praktyk współpracy z PRM.

Wiadomo, że wszystkim zależy na tym, by impreza przebiegła sprawnie. Przy mniejszych imprezach pewnie jest to trochę większym wyzwaniem, przy dużych jest trochę prościej, natomiast dobrą praktyką jest, żeby dla dużych imprez masowych wyznaczać tzw. szpital referencyjny. Podczas UEFA EURO 2012 było ich nawet więcej, wyznaczono też szpitale dedykowane wyłącznie do obsługi szczególnych grup uczestników. Nie chodzi o to, żeby szpital dostawał jakąś gratyfikację za pełnienie tej funkcji, raczej żeby wiedział, że jest impreza i coś może się zdarzyć. Na imprezę masową ludzie nie jadą po to, żeby się leczyć, tylko żeby w niej uczestniczyć. W związku z tym liczba interwencji medycznych przy standardowej imprezie masowej – jeżeli nie dzieje się nic złego – nie jest nadmierna. Do dobrych praktyk zaliczam współpracę ze szpitalem, poinformowanie PRM o ustaleniach, np. czy zabezpieczanie medyczne imprezy działa jedynie w jej granicach, a za bramą pacjent jest przejmowany przez PRM, czy karetka musi go zawieźć do szpitala. Jeżeli musi, to trzeba to uwzględnić w planie zabezpieczenia imprezy masowej, dlatego że nie może dojść do sytuacji, w której karetka jedzie do szpitala, a na miejscu zostaje dwóch wolontariuszy z torbą KPP lub PSPR1 – to wszystko wymaga ustalenia. Myślę, że po przerwie pandemicznej, gdy tych imprez rzeczywiście było mniej, niebawem wszystko wróci do starego standardu, do takich zasad, które obowiązywały przedtem. Mam nadzieję, że tu gdzie zostali ludzie, którzy widzą wartość w tym, jak to było zorganizowane, będą podejmować starania, by do tego wrócić. Czas pokaże.

Wspomniałaś o wolontariacie. Jak postrzegasz rolę wolontariuszy, osób przeszkolonych w zakresie udzielania pierwszej pomocy czy kwalifikowanej pierwszej pomocy, wspierających profesjonalne zabezpieczenia medyczne na imprezach?

Uważam, że są niezbędni. Ale też niezbędne jest ich szkolenie i szkolenia przypominające, bo bardzo często są to osoby, które jako pierwsze są na miejscu zdarzenia. Dlatego ważne, by nie traciły głowy, tylko po pierwsze umiały wezwać pomoc, po drugie potrafiły powiedzieć, w jakim miejscu się znajdują. Kiedyś, podczas pierwszej imprezy odbywającej się na jednym z polskich stadionów, potrzebna była reanimacja. Mimo że zdarzenie było w dość oczywistym punkcie, to i tak osoby będące na miejscu nie umiały wytłumaczyć i przekazać do centrum dowodzenia informacji, gdzie zespół medyczny ma przyjść. Właśnie dlatego tak ważne są wydarzenia testowe i utrzymanie stałego zespołu – z każdym kolejnym wydarzeniem praca układa się lepiej, nabieramy doświadczenia, uczymy się siebie nawzajem.

Mam podobne doświadczenia. Z tą różnicą, że zdarzenie miało miejsce podczas przygotowywania ćwiczeń dla strefy kibica pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie, kiedy jeszcze nie było tam ludzi. Na miejscu obecna była jedynie ekipa ochrony i podmioty wynajmujące. Prowadziliśmy ćwiczenia pirotechniczne i też trzeba było przekazać bardzo konkretną informację o miejscu zdarzenia. I mimo że plac był pusty, pojawiły się problemy z doprecyzowaniem lokalizacji i skoordynowaniem działań.

No właśnie. I znowu, im bardziej stały zespół, im bardziej znany obiekt, tym jest to prostsze.

Co myślisz o nasyceniu imprez masowych defibrylatorami AED? Mam na myśli ich powszechną dostępność, oznakowanie miejsc, w których się znajdują, by osoby nienależące do służb ratowniczych albo porządkowych mogły po nie sięgnąć w sytuacji nagłej.

Oczywiście dobrze, żeby one były. W przypadku AED kluczowy jest czas dotarcia do poszkodowanego, w związku z tym nasycenie powinno to uwzględniać. Nie chodzi o to, żeby przy każdym krzesełku wisiało AED, tylko o to, żeby czas od zdjęcia go ze ściany do dotarcia do osoby, która potencjalnie może wymagać defibrylacji, mieścił się w rekomendowanym zakresie.

Na co powinno się zwrócić szczególną uwagę podczas takiej imprezy – obieg informacji, struktura łączności?

Przede wszystkim na wymianę informacji pomiędzy zespołem medycznym a pionem bezpieczeństwa. Również na to, by ograniczyć przekazywanie wiadomości do wszystkich. Zwykle jest absolutnie wystarczające, żeby koordynatorzy medyczni i bezpieczeństwa słyszeli tylko swoje zespoły i w razie potrzeby mogli się komunikować. Podczas UEFA EURO 2012 mieliśmy taki kanał wspólny, służący do przekazywania informacji krytycznych. Czasami, gdy było więcej interwencji, ilość rozmów na tym kanale też była dosyć duża. Funkcja override jest bardzo ważna, bo pozwala na wyłączenie wszystkich połączeń po to, żeby przekazać jakiś istotny komunikat.

Masz na myśli nadawanie priorytetów?

Tak, nadawanie priorytetów. Równie ważna jest oczywiście koordynacja z miastem, czyli z zarządzaniem kryzysowym miasta, ze szpitalem referencyjnym, z PRM. Jeżeli przedstawicieli miasta nie ma w stanowisku dowodzenia na stadionie, warto ustalić, kto jest pod telefonem. Zaczynając imprezę na Stadionie Narodowym, zawsze kontaktowaliśmy się ze szpitalem, PRM, z miastem – chociażby po to, żeby powiedzieć „dzień dobry” i poinformować, że zaczynamy. W zamian słyszeliśmy życzenia spokojnej imprezy.

Od kilku lat nie pracuję już w zarządzaniu kryzysowym miasta, ale do dziś uważam, że współpraca z Wami zawsze była wzorcowa. Sprawdzenie łączności, wiedza o tym, kto od nas jest delegowany na stadion, zapasowy system łączności na wypadek, gdyby telefony padły – chociażby zwykła TETRA (łączność radiowa Centrum Zarządzania Kryzysowego miasta wydzielona z sieci trankingowej policji – przyp. red.). Te wszystkie elementy wpływają na dobrą współpracę.

Jeśli na co dzień nie pracuje się przy tego typu imprezach, zwykle dobrze jest zrobić sobie listę kontrolną, bo potem czas goni i coś może wypaść z głowy. My w planie zabezpieczenia medycznego Stadionu Narodowego mieliśmy taką listę kontrolną i zanim otworzyliśmy bramy stadionu, wszystko musiało zostać sprawdzone i odznaczone po wykonaniu. Dopiero wtedy mogliśmy przyjąć naszych gości. Daje to spokojną głowę, że wszystko jest gotowe, że nic nie zostało przeoczone.

Super! Niby ABC, a jednak znaczący element profesjonalizmu.

To tylko faza przygotowania. Jeśli wszystko zostanie dobrze przygotowane, to zwykle impreza przebiega spokojnie.

Użyłaś magicznego słowa „przygotowanie”. Przed tą największą w Polsce imprezą przeprowadzono wiele ćwiczeń aplikacyjnych i ćwiczeń praktycznych w zakresie CBRN. Powstały specjalne komisje na poziomie województwa i miasta, na stadionie odbywały się ćwiczenia kontrterrorystyczne, chociażby w ramach platformy ATLAS, z udziałem BOA, gdzie ćwiczyliśmy współdziałanie z czołowymi jednostkami AT z Europy. Były też prowadzone przez WAT ćwiczenia z wnoszonym na teren stadionu aktywnym źródłem promieniotwórczym oraz z detekcją czynników biologicznych. Wszystkich tych ćwiczeń było naprawdę wiele, w kilkunastu z nich brałem udział, kilka współorganizowałem. Dlatego pozwól, że zapytam – jak postrzegasz tego typu przygotowania do imprez masowych dużego ryzyka?

Są absolutnie niezbędne. Moim zdaniem przygotowanie tak dużej imprezy sportowej jest przygotowaniem na zdarzenie masowe. Skaleczenia palca, bóle głowy, stan po nadmiernym spożyciu napojów wyskokowych – z tym poradzi sobie prawie każdy, jeżeli podejdzie do tematu poważnie. Natomiast przygotowanie do imprezy masowej to przygotowanie na potencjalne ryzyko wystąpienia zdarzenia masowego. Stąd na przykład podczas UEFA EURO 2012 codziennie rano odbywał się krajowy sztab operacyjny, który działał w Warszawie. Rozmawialiśmy ze wszystkimi miastami, zwłaszcza z tymi, w których miały się odbywać mecze. Rzecz jasna z zachowaniem zasad poufności, bo wiadomo, że część planów musiała być tajna, taka jest ich specyfika. To było kluczowe dla utrzymania bezpieczeństwa imprezy. Oczywiście trzeba tu też uwzględnić ryzyko polityczne, które towarzyszy wydarzeniu, na które przyjeżdżają przedstawiciele różnych krajów – raz zaprzyjaźnionych, a raz trochę mniej.

Szykując się do UEFA EURO 2012 poczyniliśmy wiele przygotowań na wypadek pojawienia się chorób wysoce zakaźnych, przeprowadziliśmy też wiele ćwiczeń w tym zakresie. Było przygotowane lotnisko, było przygotowane miasto, województwo i kraj. Jak to się stało, że gdy zaczęła się pandemia COVID-19, nikt nie sięgnął po to źródło gotowych i sprawdzonych opracowań systemowych?

Wydaje mi się, że odpowiedź jest boleśnie prosta – zniknęła pamięć instytucjonalna. Papier jest cierpliwy i wszystko przyjmie, tylko na papier nie przeniesie się doświadczenia ani tego, czemu ten dokument służył, dlatego to mnie w ogóle nie dziwi. Bardzo wiele osób, które rzeczywiście były zaangażowane w przygotowania do UEFA EURO 2012, nie pracuje już w tych miejscach, w których pracowało, ani nawet w systemie zabezpieczania, ze mną włącznie. To, co przyświecało nam podczas przygotowywania tych dokumentów, obecnie jest prawdopodobnie nieczytelne. O ile ktoś wie, że te dokumenty w ogóle istnieją, bo może to jest odpowiedź. Wydaje mi się, że w bardzo wielu polskich instytucjach, również tych zajmujących się bezpieczeństwem, ta utrata pamięci instytucjonalnej jest widoczna gołym okiem. To nie jest żadne odkrycie.

Masz dużo racji w tym, że dokument odłożony do teczki jest jedynie kawałkiem papieru bez wartości, a wszystkie sztaby, gry decyzyjne, ćwiczenia – to są ludzie. Jako szef Polskiej Misji Medycznej odwiedziłaś wiele miejsc na świecie. Czy zebrane tam doświadczenia w jakiś sposób przełożyły się na Twoją pracę koordynatora medycznego podczas UEFA EURO 2012?

Moim zdaniem każda praca, każda akcja ratownicza, praca w ratownictwie medycznym, każde przygotowanie buduje doświadczenie. Potem są to rzeczy nieprzekładalne. Na Stadionie Narodowym pracowałam z Andrzejem Kruczyńskim, świetnym specjalistą, który był szefem bezpieczeństwa stadionu. Może przydam sobie tutaj zasług wobec jego ogromnego doświadczenia, przy którym moje jest nader ubogie, ale z Andrzejem podczas turnieju niejednokrotnie rozumieliśmy się bez słów. Wystarczyło jedno spojrzenie i już wiedzieliśmy, jak działać. Z doświadczenia wynika też spokój, unikanie podejmowania gwałtownych decyzji w sytuacjach, które potencjalnie mogą być ryzykowne. Wzięcie oddechu też pomaga i naprawdę muszę powiedzieć, że w dużym spokoju udało nam się przeprowadzić mistrzostwa.

Śledzę poczynania Andrzeja, jego wykłady, materiały w mediach społecznościowych. Szkoda, że ludzi takich jak on jest w branży tak mało, że nasze wojsko specjalne kreuje tak doskonałych ekspertów, na których potem kraj nie ma specjalnie pomysłu. Gdybyś miała przekazać wskazówki komuś, kto teraz szykuje się na podobne stanowisko, marzy o czymś takim i chciałby być najlepszy na świecie w swoim fachu, to co by to było?

Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Nie mam poczucia, że robiliśmy coś najlepiej na świecie, bo myślę, że są od nas o wiele lepsi. Wydaj mi się, że nie ma co się rzucać z motyką na słońce – to jest pierwsza rada. Zebranie doświadczenia zajmuje wiele czasu, a teraz bardzo się tego nie lubi. Ratownictwo potrzebuje ciszy, potrzebuje czasu i potrzebuje też takiej dojrzałości ludzkiej, która niestety przychodzi dopiero z wiekiem. Powiem tak: praca, praca i jeszcze raz praca. Uczenie się od fachowców, niewymyślanie koła na nowo, bo my też dostaliśmy praktycznie gotowy przepis na organizację pracy na stadionie, który wymagał jedynie zaadaptowania do naszych warunków. Jest to bezcenny wkłada UEFA w przygotowanie tego, jak dziś wygląda zabezpieczenie imprez masowych w Polsce. Nie tych przedstawicieli, którzy występowali na konferencjach prasowych i robili sobie zdjęcia, ale przede wszystkim zaplecza ekspertów, którzy za nimi przyjechali, którzy z nami pracowali, z którymi – mogę to powiedzieć z wielką dumą – przyjaźnimy się do dziś. To oni nas tego wszystkiego nauczyli.

Nie wiem czy pamiętasz, spotkaliśmy się po katastrofie hali EXPO w Katowicach, gdzie GRS s12 brała udział w akcji ratunkowej. Opowiadałem Ci o swoich doświadczeniach, a Ty powiedziałaś takie zdanie, które pamiętam do tej pory: „Zmieniaj to, co nie działa, to co działa – zostaw”. To jedna z myśli, które na przestrzeni lat starałem się zaimplementować w s12.

Trochę analogicznie działało to też na stadionie. Mieliśmy przygotowany plan, a potem weryfikowaliśmy go podczas test-eventów. Sprawdzaliśmy co nie działa, co trzeba zmienić, co poprawić, jak to zrobić. Na przykład na Stadionie Narodowym mamy 8 punktów medycznych, z zawodniczym jest ich 9. Najczęściej tak duża ich liczba w ogóle nie jest potrzebna, ale chodzi o to, że one istnieją i w razie potrzeby można je wykorzystać. Każda impreza trochę się różni, bo inne są Targi Książki, inny jest koncert czy festiwal muzyczny, a inny mecz piłki nożnej, żużel czy zawody windsurfingowe, które były moją ostatnią imprezą na Stadionie Narodowym i którą wspominam z dużą czułością po dziś dzień.

Mam jeszcze jedno pytanie, związane z wojną w Ukrainie. Wojną, która dotknęła naszych sąsiadów, z którymi wspólnie organizowaliśmy UEFA EURO 2012, budowaliśmy bezpieczeństwo i nawiązywaliśmy wiele relacji. Pamiętam, jak do Centrum Bezpieczeństwa przyjeżdżali nasi partnerzy z Ukrainy, odbywały się tam różne prezentacje, pokazy, wśród nich pokazy działań zarządzania kryzysowego w Warszawie. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, co obecnie dzieje się na wschodzie Ukrainy w zakresie zarządzania kryzysowego i ratownictwa. To, z czym przyszło im się mierzyć, nie jest nawet sytuacją o charakterze masowym, a katastrofą. Mimo to w trzecim miesiącu wojny nadal są prowadzą działania ratownicze, działania z zakresu zapewnienia podstawowych mediów, środków higienicznych, medykamentów, punktów ewakuacji doraźnej i masowej, masowych pochówków. Jak myślisz – jako osoba, która była bliżej naszych partnerów z Ukrainy – z czego to wynika, że w obliczu tak strasznej sytuacji, Ukraińcy potrafili się tak dobrze zorganizować, choć jeszcze dziesięć lat temu przyjeżdżali do nas i wydawało się, że uczyli się wszystkiego od podstaw?

Po pierwsze chciałabym wierzyć, że w rzeczywistości to wszystko wygląda tak dobrze, jak śledzimy to w mediach. Tak jak wszyscy, również trzymam kciuki za Ukrainę i za pomyślny obrót spraw. Na pewno nie bez znaczenia jest to, że płynie tam gigantyczna pomoc, przede wszystkim materialna. Wydaje mi się też, że w tej sytuacji fantastycznie objawiło się społeczeństwo obywatelskie Ukrainy. Oni walczą o swój kraj, tak, jak każdy z nich potrafi. Ukraińcy, którzy są tutaj w Polsce, z którymi mam okazję się spotykać, są niezwykle przejęci tą sytuacją. Wszystko dzieje się tam na poważnie, nie w wirtualnej rzeczywistości, w której my często żyjemy. Trudno jest mi to oceniać, bo wiem tyle, ile widać w mediach, a wiadomo, że pojawiają się tam różne informacje i różnym celom służą. Natomiast pozostańmy przy tym, że jeżeli UEFA EURO 2012 w jakimkolwiek stopniu przyczyniło się do tego, że w tej strasznej i dramatycznej sytuacji Ukraińcy radzą sobie lepiej, to warto było je zorganizować. I naprawdę „Sława Ukrainie!”.

„Sława Ukrainie!”

5 Comments
  1. Wspaniały człowiek, świetny specjalista i napewno najlepszy koordynator.
    Panie Krzysztofie, dziękuję że zrobił Pan wywiad z dr Lipską.

  2. Powinna Pani wykładać dla studentów, oboje powinniście dzielić się wiedzą ze studentami.
    Szkoda ze taka wiedza umiera!
    Pozdrawiam bardzo bardzo serdecznie

    1. Dzień dobry, zgadzam się z Panią w stu procentach.
      dr Lipska powinna mieć swój wkład w przygotowywanie do działania w następstwie sytuacji zagrożeń studentów, ale i ekspertów czy decydentów związanych zawodowo z tą dziedziną.
      Ogromnym polskim marnotrawstwem byłoby, gdyby miało być inaczej.

      z ratowniczym pozdrowieniem

  3. szkoda tylko ze jak się wywalił pociąg w Szczekocinach zaraz przed euro to wyszło szydło z worka, zupełny blamaż rządzących z tuskiem na czele

    1. Dzień dobry, proszę mi wybaczyć ale nie potrafię połączyć Pana Tuska z katastrofą kolejową PKP w rejonie miasta Szczekociny.
      Mogę odesłać Pana do materiału z ćwiczeń w których przygotowywano miasto Warszawę do wypadku kolejowego, w ramach przygotowań do Euro 2012 (ćwiczeń wymyślonych i przeprowadzonych na kilka miesięcy przed wystąpieniem ww. katastrofy w rejonie Szczekocin).
      https://www.youtube.com/watch?v=Ycl_5CHW7OQ
      Jako pomysłodawca, współorganizator tych ćwiczeń i ich rozjemca, mogę nie być do końca obiektywny, lecz w razie dalszego zainteresowania przez Pana tematem, chętnie udzielę szerszych informacji w obszarze przygotowań do zdarzeń masowych i katastrof kolejowych w ramach zabezpieczania Euro2012.

      z ratowniczym pozdrowieniem

Skomentuj Michał Zdun Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *